Pochówek i kaczka
Mówiłam, że powiem coś o Tuluzie,
ale na to jeszcze mam czas. Nasunęło mi się bowiem kilka bardziej ogólnych
obserwacji. Już dawna chciałam o tym napisać , a jak przychodziło co do czego
to po prostu nie mogłam sobie przypomnieć tych spostrzeżeń.
Byłam ostatnio na imprezie
salsowej (jestem wielka fanka tańca, szczególnie latino) i pod koniec wieczoru, kolega mówi mi, że on idzie na „enterrement cos tam coś tam ” i czy chcę
do niego dołączyć. Przy tak głośnej muzyce nie dosłyszałam reszty po enterement
(pochówek, pogrzeb) a i nawet reszty nie słuchałam, bo nie wiedziałam o co
chodzi z pogrzebem o 22h! Jak niby on chce iść na ten pogrzeb tak z imprezy
prosto i o tej porze i … JESZCZE mnie zaprasza?! No oczywiście jak to ja
musiałam popełnić lapsus językowy (zrozumieniowy w sumie) bo nie chodziło
oczywiście o żaden pogrzeb, ale o „enterrement
de la vie de garçon” czyli o nasz polski wieczór kawalerski! Ale jak by to
tłumaczyć słowo w słowo to znaczy: pochowanie
życia chłopca i analogicznie wieczór panieński to „enterrement de la vie de jeune fille” czyli pochowanie życia młodej dziewczyny. Wiem, że nie każdego fascynuje
językoznawstwo i języki obce, ale mnie tak i ten przypadek wydaje mi się
niesamowicie ciekawym. Bowiem w języku polskim wieczór kawalerski czy panieński
ma raczej optymistyczny wydźwięk, natomiast u Francuzów jest to jakaś tragedia!
(z punktu widzenia językowego oczywiście, bo wiadomo, że jest biba striptiz czy
takie tam inne kawalerskie atrakcje, a w tym przypadku była to impreza
salsa/bachata/zouk). Czyżby Francuzi bali się zamążpójścia i ostatni wieczór
singla nazwali pochowkiem? Nie mnie to oceniać, wnioski wyciągnijcie sami…
Zastanawiam się jak się mówi w innych
językach np. języku angielskim, ktoś wie?
No ale żeby nie było, cos o
południu powiem. Znowu przynudzę trochu o jedzeniu.
Jeśli jesteście fanami kaczki we
wszelkich jej formach i przepisach przyjedźcie tutaj na południe w okolice
Tuluzy i Montpellier- tutaj kaczki je się niesamowicie dużo! Jest to danie
regionalne i co tu dużo mówić, danie przepyszne! Kaczka to jednocześnie drób i
czerwone mięso- więc pychota! Wiem, że w Polsce nie je się za dużo kaczki-ale tutaj
możecie naprawdę poszaleć, bo kaczka to pasza południa! Mi ostatnio danym było
spróbować magret du canard- czyli po
prostu piersi kaczki upieczone na steki na patelni. Ludzie no niebo w gębie!
Francuzi lubią je tylko opiec z brzegu a w środku zostawiają mięso lekko
krwiste. Niektórzy lubią na tyle krwiste, że czerwona strużka leje się po
talerzu..
Magret du canard
(zdjęcie, źródło: http://www.une-recette.com)
Po tym cudownym daniu dostałam
deser, tez rodem z regionu Midi-Pyrenées i to zrobiony domowym, tradycyjnym
sposobem, a mianowicie ciasto: Millasson. Nie wiem jak to ciasto opisać.
Generalnie jest to taki typowy wiejski placek bez dodatków. Ma dwie warstwy:
jedna bardziej zbita i sucha a druga bardziej budyniowa (powinno to być widać
na zdjęciu). Bardzo smaczne ale orgii na podniebieniu nie było.
zdjęcie: ciasto Millason
Ach, co do placków, to zwróciłam
uwagę, że we Francji wszystkie placki i ciasta są okrągłe-tarty, quiche,
cramble (to akurat nie zawsze), millason, a z kolei my mamy w Polsce raczej
bardziej kwadraturę ciast. Wiem, że to kolejna uwaga która nic nie wnosi do ani
mojego ani waszego życia, no ale może ktoś kiedyś pisał albo będzie pisał
doktorat o formach ciast i będzie jak
znalazł… No to, bon appétit!
eh, jak czasami paptrze co sie wyprawia na enterrement de la vie de garçon/fille we Francji, to chyba wole nasze polskie ;)
OdpowiedzUsuńUchylisz rąbka tajemnicy? :)
UsuńTo na którym byłam wyglądało normalnie, aczkolwiek przyznaję nie dotrwałam do końca wieczoru więc może i przegapiłam jakieś szaleństwo ;D
UsuńMagret de canard uwielbiam :) A wieczór kawalerski po angielsku, to "bacherol party" chyba. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuń