Namibia - czyli piękno Afryki w pełnej krasie

A co jeśli powiedziałabym Wam, że istnieje kraj, który oferuje zachody słońca jak z Króla Lwa, ogromne przestrzenie, cudowne krajobrazy zmieniające się co 50-100 km, horyzont który jest tak daleko, że mamy wrażenie, że jest tam jakoś tak więcej nieba, a na dodatek po drodze można podziwiać dzikie zwierzęta niczym fotografowie z National Geographic? Taki kraj istnieje na południu Afryki i jest to Namibia. 



O Namibii sporo opowiadała mi znajoma podróżniczka, ale to co zobaczyłam na miejscu przekroczyło moje najszczersze oczekiwania. Ciężko mi wyrazić jak jest tam pięknie, ale może jak powiem, że czasem krajobrazy były tak cudowne, że miałam ochotę płakać ze szczęścia zobrazuje trochę magię Namibii :). Na dodatek była to podróż organizowana przez klub podróżników Soliści, która pozwoliła mi spotkać cudownych ludzi pełnych pasji, werwy i kolejnych podróżniczych opowieści (i nie tylko!). 

Jeśli jesteście miłośnikami przygód i natury to kierunek dla Was.

NASZA TRASA

Windhoek - Otjiwarongo - Waterberg - Hoba Meteorite - Etosha National Park -  Otjitotongwe Cheetah Park - Opuwo - Epupa Falls - Spitzkoppe - Swakopmund - Dead Cost - Tropic of Capricorn - Sesriem Canyon - Deadvlei


WATERBERG

To nasz pierwszy stop. Są tutaj dwie krótkie trasy trekingowe. Jedna ma na celu podziwianie ochrowej formacji skalnej, pasma górskiego Waterberg (Plateau de Waterberg), która rozciąga się na kilkadziesiąt kilometrów.  Jest tu też bardzo bogaty ekosystem i sporo zwierząt (mnóstwo kopców termitow). My mieliśmy szczęście i minęło nas stadko antylop.

Jest to też miejsce słynnej bitwy miedzy niemieckimi oddziałami i ludnością Herero w latch 1904 i 1907. Herero bitwę przegrało i zostało wypchnięte do brytyjskiego Bechuanaland (dziś Botswana). I druga trasa ma właśnie na celu opowiedzenie tej historii turystom. Po drodze są stacje z opisami wydarzeń. Chyba byliśmy jednymi z pierwszych, którzy udali się śladami historii od dłuższego czasu, ponieważ musieliśmy przedzierać się przez kłujące i przyczepiające się do spodni chaszcze oraz omijać ogromne pajęczyny z pięknymi pajączkami po środku brrr. 






HOBA METEORITE - Meteoryt Hoba

To ogromny meteoryt, który spadł w tych okolicach. Jest to największy znany meteoryt na ziemi, który spadł w jednym kawałku - waży 60 ton. Jest to też największe znane na ziemi skupisko żelaza w jednym kawałku. Można na niego wejść, dotknąć i poczuć kosmos ;D





ETOSHA NATIONAL PARK - Park Narodowy Etosha

To ogromny park narodowy Namibii. Jest wielkości Holandii! To tutaj przeżyłam moje pierwsze wymarzone safari! Spędziliśmy tutaj 3 dni i spaliśmy w 3 różnych kempingach. Ruszaliśmy rano i cały dzień jeździliśmy po zakamarkach parku w celu zobaczenia dzikich zwierząt. Cudowne przeżycie, czasem frustrujące (oczy bolą od wpatrywania się w busz w poszukiwaniu lwa), ale warte zachodu i chętnie bym je powtórzyła! Zobaczyliśmy zebry, antylopy, słonie, impale, nosorożce, żyrafy, strusie, pumbę (!), ale też sowy czy mrówki (tylko Ci, którzy tam byli zrozumieją o co chodzi z mrówkami i sową ;)). Lwa mimo usilnych poszukiwań nie udało się nam dostrzec ale jest ich tam tylko około 400 a park jest ogromny. 

Zobaczenie tych dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku jest niesamowitym przeżyciem. Czasem czułam się jak w jakimś filmie! Kiedy jedziesz samochodem, a drogę przecinają Ci zebry czy impale, jest to radość nie do opisania. To jak dumnie te zwierzęta się poruszają, jak niesamowicie dobrze się kamuflują i jak są piękne sprawia, że nabieramy do nich jeszcze większego szacunku i podziwu. W pewnym momencie nasza drogę przecięło ogromne stado słoni - my wszyscy dorośli ludzie - okrzyki radości jak 5 latkowie. Ach warto było!













































OTJITONGWE CHEETAH PARK - Farma lampartów

To bardzo kontrowersyjna dla mnie wizyta, ponieważ jestem przeciwko trzymania dzikich zwierząt w klatkach tak samo jak ich oswajania. Ale zachęcam do przeczytania opisu farmy, bo jak się okazuje nic nie jest albo białe albo czarne. 

Ta farma stworzona jest przez tutejszych farmerów, którzy kiedyś uratowali lamparcicę. Potem ona urodziła małe, które jeśli dobrze pamietam zostały porzucone i tak zachowały się dwa lamparty oswojone w ich domu. Farmę można odwiedzić i pogłaskać lamparty, a jak się Wam poszczęści to Was poliżą. Jest to na początku bardzo stresujące. Pamiętam, że jak przechodziliśmy przez bramę za która stoją dwa dzikie koty nie czuliśmy się najpewniej. Jednak pan serdecznie nas zachęcał mówiąc, że jego lamparty nic nam złego nie zrobią (nie zrobiły). Można porozmawiać z farmerem, zadawać mu pytania, porobić sobie zdjęcia z tymi pięknymi stworzeniami. Potem jest czas karmienia. Mistrzem drugiego planu był piesek, który chciał za wszelką cenę przykuć uwagę odwiedzających. Zreszta mu się nie dziwię. Psina jest urocza i słodka, a wszyscy robią sobie zdjęcia tylko z lampartami. Może ma duszę influencera?

Poza tym w ogromnych zagrodzonych terenach żyje jeszcze kilka dzikich lampartów, które zostały uratowane od odstrzelenia przez lokalnych rolników. Są karmione kilogramami mięsa. To też można zobaczyć. 

Trzeba wiedzieć, że lamparty polują dla sportu i mogą w jedną noc zamordować całe stadko kóz, kur czy innych zwierzątek  hodowanych przez farmerów, którym nie dało się uciec od najszybszego kota na świecie. Taki rolnik, który traci swój dobytek ma do wyboru albo zastrzelić tego lamparta (co często ma miejsce) albo oddać go to tej właśnie farmy. To czy ma inny wybór i to, że faktem jest, że to ludzie wypychają lamparty z ich terenów łowczych to również temat do dyskusji. Ponoć nawet park narodowy Etosha nie chciał wziąć pod swój "dach" tych lampartów i tak znalazły się one w zagrodzonych terenach. 

Z każdym razie było to ciekawe doświadczenie i wzbudziło w nas chęć do debaty na temat tego jakie byłoby najlepsze rozwiązanie tej patowej sytuacji - póki co dyskusja pozostała otwarta.






EPUPA FALLS - wodospady Epupa

To wielkie skupisko wodospadów w rajskiej scenerii. Tutaj mieliśmy okazję zrobić rafting rzeką która dzieli Namibię od Angoli. Było to najcieplejsze miejsce w Namibii, z egzotyczną roślinnością, baobami i jak w całej Namibii cudownymi widokami.  













To tutaj mieliśmy okazje odwiedzić plemię Himba.

HIMBA to plemię żyjące w małych wioskach. Prowadzą koczowniczy tryb życia i zajmują się głównie pasterstwem. Charakterystyczne dla nich jest to, że kobiety wcierają w skórę i włosy maź robioną z tłuszczu z mleka krowiego, ekstraktu z roślin, popiołu i ochry. Ma to chronić ich skórę przed słońcem i komarami. Maź nadaje ich skórze ceglasto-czerwony kolor w odcieniu ochry. Chyba nie jest to takie głupie, bo nawet starsze kobiety mają piękna gładką skórę. 

Do wioski poszliśmy z lokalnym przewodnikiem, który był też naszym tłumaczem. Himba są bardzo związani z Herero - mówią tym samym językiem. 






SPITZKOPPE

To kolejny park narodowy. Tutaj znowu zmieniamy krajobraz i stoimy przed skałami jak rodem z Australii. Piękne zachody słońca i rozgwieżdżone niebo nocą. 








SWAKOPMUND

Miasto w sobie jest ładne, ale przez tutejszą architekturę tutaj czujemy się bardziej w Niemczech niż w Afryce. 

To miasto nad oceanem. Dla mnie było to najzimniejsze miejsce w całej Namibii. Spałam w 2 parach spodni, w polarze i z czapką zimową (całą drogę spaliśmy w namiotach). Ale może tylko ja jestem takim zmarzlakiem, że nawet w Afryce nosze zimowa czapkę ;D

To też miejsce w którym wydmy wchodzą do Oceanu i gdzie poszaleliśmy na kładach - niesamowite przeżycie pędzić tym małym autkiem (które ze szczytu wydmy rozpędzało się do ponad 60 km/h) pośród najstarszych wydm na ziemi, rozświetlonych do białości słońcem. Łowcy przygód będą usatysfakcjonowani!






DEAD COST

To teren przy oceanie wypełniony niegdyś wrakami statków. Do dzisiaj uchowało się tylko kilka. Powodem takiego cmentarzyska jest siła fal i wiatru, która spychała statki ku skałom wybrzeża i pędziła je ku losowi Titanica. Ta sama siła sprawia, że niemożliwym jest odbić od brzegu siłą rąk.

Na tym wybrzeżu spotkaliśmy też ogromne stada uchatków, które rozbawiały nas swoim beczeniem. Tak te foki beczą jak.. kozy. Generalnie jak tam podjechaliśmy czułam się jak w jakimś barze - były kłócące się pary, bijący się samce Alfa, i beczące dzieci. Must see.


SESRIEM CANYON - Kanion Sesriem 

Jedna z ostatnich atrakcji. Kanion, którego koryto przypomina baby kanion Colorado. Po kanionie można się przejść. Nie ma tu wiele wspinania. Trzeba tylko znaleźć do niego zejście. Następnie podziwialiśmy zachód słońca.




DEDVLEI

Dolina pełna wydm w tym słynnego Big daddy (najwyższej wydmy na świecie), i Dune 45 po której najpierw wchodzimy, by podziwiać wschód słońca, a następnie schodzimy do wyschniętego jeziora z 800 letnimi akacjami. Krajobraz księżycowy. Jedno z piękniejszych miejsc w Namibii. Ostrzegam tylko, że wejście na wydmę jest nielada wyczynem. Mimo moich seansów Ashtangi 3 razy w tygodniu myślałam że wyzionę ducha wspinając się po tej górze piachu! Ale jest do zrobienia, trzeba się tylko zaprzeć i iść do przodu mimo osuwającego się pod nogami piachu, który i tak ze sobą weźmiecie bo wejdzie Wam wszędzie. Wszędzie...







WINDHOEK

Stolica, miasto. Jest to jednak ciekawy punkt przepełniony smutną historią niemieckiego kolonializmu w Namibii. Windhoek i generalnie infrastruktura Namibii zostały rozwinięte przez niemieckich kolonizatorów, którzy sprawili, że niektóre miejsca wyglądają tutaj jak niemiecka osada. (jak np Swakopmund). Do dziś w Windhoek stoją rzeźby upamiętniające obecność kolonizatorów. Jednak odnosi się wrażenie, że dzisiejsza młodzież nie do końca ma świadomość tego co się stało i czasem widzi się jak pozują przed posążkiem SS... Jest to posunięte do tego stopnia , że jedna z rzeźb niemieckiego żołnierza na koniu została usunięta i zastąpiona monumentem upamiętniającym rzeź i ludobójstwo na ludności Herero i Nama, ale nie została zniszczona tylko ukryta w ogrodzie muzeum. Dlaczego? To już nie mnie rozstrzygać. 

Tak jak w całej Namibii nie było momentu, kiedy można było się poczuć niebezpiecznie to w Windhoek odradzono nam nocne spacerki po mieście. Generalnie atmosfera buchającego żarem miasta za dnia diametralnie zmienia się po zapadnięciu zmroku. Więc jeśli macie ochotę spróbować tutejszej kuchni i udać się wieczorem do restauracji, polecam zamówić taksówkę, a na spacer udać się za dnia. 


PODSUMOWANIE

Ciężko mi wszystko opisać. Wpis jest niesamowicie długi a i tak mam wrażenie, że nie opisałam nawet połowy tego co chciałabym opowiedzieć. Nie jestem w stanie opisać, (i chyba nie chcę, bo chcę to zachować dla siebie) tych wszystkich wieczorów na kempingach, kiedy zmęczeni, okurzeni, brudni, zaczynaliśmy drugą część dnia, na którą zawsze czekałam - rozmowy przy ognisku, żarty, debaty, dzielenie się tym co zobaczyliśmy. Zreszta to i tak jest nie do opisania. Jak w każdej podróży najważniejsi są ludzie. Miejsca można odwiedzić po raz drugi, ale nigdy nie przeżyje się tego samego, bo to ludzie tworzą cały klimat. Na pewno nigdy nie zapomnę tej wspaniałej przygody.  



KILKA INFORMACJI PRAKTYCZNYCH.

  • ORGANIZATOR - Klub podróżników soliści - https://solisci.pl
  • TERMIN - wyjechaliśmy na przełomie kwietnia i maja 2021, jest to koniec pory mokrej i początek suchej. W Namibii są tylko dwie pory roku mokra i sucha. Obie są dobre do podróżowania. W porze suchej trochę łatwiej "znaleźć" zwierzęta, bo wszystkie są przy wodopojach które się ostały w suszy. Koniec kwietnia jest o tyle dobry, że jest jeszcze zielono po porze mokrej, nie ma ryzyka deszczu i nie jest za gorąco. Temperatury w przedziale 25-35 stopni. Wieczory mogą być chłodne (mi jest zawsze zimno) więc coś ciepłego przyda się na wieczór i poranek.
  • FORMA wyjazdy był to road trip, czyli sami prowadziliśmy auta (ruch jest lewostronny), spaliśmy na kempingach w namiotach, które są na autach, sami gotowaliśmy i robiliśmy zakupy.
  • Był z nami LEADER solistów - Monika - mega polecam tego leadera. Energiczna, pozytywna osoba z dużym doświadczeniem, która rozkręci każdą grupę! 
  • Do Namibii potrzebna jest WIZA -  aby ja otrzymać wypełnia się specjalny formularz a wizę dostajemy na granicy (tak było. czasie pandemii, może się to zmienić. Wcześniej trzeba było jechać po wizę do ambasady w Berlinie)
  • Aby kierować autem w Namibii należy wyrobić sobie międzynarodowe PRAWO JAZDY w urzędzie (na podstawie naszego prawa jazdy). Jest to dość szybka procedura i w parę dni możemy odebrać prawo jazdy. Jest ważne 3 lata. Polecam to zrobić, bo inaczej nie wynajmiecie auta, a na dodatek po drodze są różne kontrole. 
  • W Namibii nie można jeździć po zmroku (zwierząt w Namibii jest 3 razy więcej niż ludzi i nietrudno o wypadek), więc warto dobrze zaplanować swoje trasy. 
  • Żadne SZCZEPIONKI nie są obowiązkowe do Namibii, ale warto mieć na tężec czy na żółtaczkę. 
  • Na północy Namibii jest ryzyko MALARII, ale jest dość niskie. 
  • LOT liniami Lufthansa z Frankfurtu do Windhoek (stolica)
  • KEMPINGI są w pełni wyposażone, są stoliki, prysznice, łazienki i prąd (w chyba tylko 2 czy 3 nie było prądu więc powerbanki się przydadzą).
  • Jest możliwość kupienia karty z internetem na miejscu
  • Ceny jak w Polsce
  • Warto wymienić pieniądze na lotnisku na lokalna walutę: można wymieniać dolary i euro 
  • Inne miejsca które odwiedziliśmy: Solitaire Desert Farm i Conny's Restaurant




Komentarze

Popularne posty