Kambodża. Krótka historia wolontariatu.


Cet article existe en français: lien




Moje marzenia

Mam ich sporo, jak każdy z nas marzę o tym by zobaczyć egipskie piramidy, zwiedzić wyspę Wielkanocną, pojechać na Bali, zrozumieć sens życia, pojechać dookoła świata, zrobić najlepsze tiramisu na świecie, skoczyć ze spadochronu...etc...

Pomysł na podróż

Odeszłam z pracy i zostało mi jeszcze sporo miesięcy przed rozpoczęciem studiów podyplomowych. Rozmawiałam z przyjaciółką, która dopiero co wróciła z Gwatemali i która powiedziała mi: '' A gdybyś tak wyjechała? Masz przecież tyle czasu, a zawsze marzyłas by wyruszyć sama w podróż z plecakiem.'' I wiecie co? Nie trzeba było mnie długo przekonywać. Miesiąc poźniej miałam plan podróży a dwa miesiące później sedziałam już w samolocie do Azji... tutaj opowiem pierwsza część mojej przygody - wolontariat.


Kambodża

W nocy wylądowałam na lotnisku w Siem Reap. Podróż była długa i męcząca. Wychodzę z lotnika. Padał lekko deszcz i było bardzo ciepło. Dwie wolontariuszki ze stowarzyszenia przyjechały po mnie. Zaczęły zadawać mi mnóstwo pytań po angielsku. Ja natomiast dalej byłam w szoku. Odpowiadałam spokojnie na pytania uśmiechając sie jak Joker z Batmana. Po raz pierwszy w życiu dotykałam kambodżańskiej ziemi (1sze marzenie). Wsiadłyśmy do tuk-tuka. Fascynujące! Nareszcie przejadę sie tuk-tukiem! (2gie marzenie). Kipię ze szczęścia. 


Podróż trwała jakieś pół godziny. Dotarliśmy do szkoły stowarzyszenia gdzie znajduje się mój dom na miesiąc mojego pobytu. Nie ma żadnych ulicznych lamp więc ciemnica totalna. Nie widzę praktycznie nic. Dziewczyny pokazały mi pokój, który mam dzielić z Hiszpanką- tą która po mnie przyjechała na lotnisko. Wszyscy mówią mi bym sie położyła - moja podróż trwała 24 godziny- ale ja jestem zbyt podekscytowana i wiem, że nie zasnę. Rozmawiam z każdym po trochu. Wreszcie kładę się około drugiej w nocy. 


Budze sie następnego ranka. Patrzę dookoła siebie. Jestem naprawde i dosłownie  na zadupiu. Mieszkaliśmy na wsi, w ''miasteczku'' które znajdowało sie około 4-5 km od Siem Reap - jedno z większych miast Kambodży, tzn ''miasto'' w znaczeniu kambodżanskim.

Nasz dom - dom dla wolontariuszy - to duży drewniany dom na palach, pomalowany na zielono, stojący zaraz przy szkole stowarzyszenia. Wokół domu nie dzieje sie za wiele: domy sąsiadów, błoto, palmy, wychudzona krowa przypominająca krzyżówkę bizona i antylopy, jakaś rzeka, ale nie pływałabym w niej nawet jeśli ktoś by mi za to zapłacił, był też sklep (tzn garaż, w którym sprzedawano wszystko) z miłym sprzedawcą, obok farma krokodyli i mnóstwo bezdomnych psów. Było nas 12 wolontariuszy, ale to sie zmianiało z biegiem czasu, bo niektórzy wyjeżdżali, inni przyjeżdżali.



Dawaliśmy lekcje angielskiego codziennie od poniedziału do piątku, od 8h00 rano do 19h00 wieczorem (3cie marzenie). Lekcje odbywały się w szkole publicznej i w szkole stowarzyszenia. Dzieci mały 5-14 lat. Pracowaliśmy min 5 godzin dziennie. Program szkolny nie istnieje, więc sami go tworzymy. Jemy razem, na dole w kuchni. Codziennie jemy ryż, dwa razy dziennie : w południe i wieczorem. Po dwóch tygodniach nie możemy już na niego patrzeć. Myjemy się w zimnej wodzie. Wieczorem po zajęciach bawimy sie z dziećmi. Gramy z nimi w nogę, chowanego albo po prostu ganiamy się z nimi jak szaleni.



Wieczorem wychodzimy do centrum Siem Reap.  Aby dojechac do miasta łapiemy autostopa i wsiadamy na skutery z miesjcowymi (kolejne marzenie). Tam w mieście poznajemy inny świat. Można sie poczuć jak w Europie. W Siem Reap jest dzielnica wypełniona barami, dyskotekami i klubami z prawdziwymi, czystymi toaletami (nowe lokalne marzenie ). Tańczymy całą noc i wracamy wciskając sie w 7 osób do jednego tuk-tuka, który normanie mieści 4 osoby !
W weekendy jeździmy razem zwiedzać kraj. 









Dzieci

Dzieci są wspaniałe. Są grzeczne, wiedza jaką szaną jest dla nich nauka angielskiego. Są cudowne. Nigdy w życiu nie widziałam tak grzecznych dzieci, a przecież klasy miały po 40-50 dzieci jednocześnie! Są inteligentne, szybko sie uczą, a po każdych zajęciach dają nam laurki, które sami robili w domu Myślę, że to najlepsza rzecz jaka zrobiłam w całym moim życiu : być tam dla tych dzieci (4te marzenie). Dawałam z siebie wszystko, a  i tak czasem czułam sie winna, ponieważ mówiłam sobie: przyjechałam tutaj by dać im wszystko co tylko mogę, nie oczekuję niczego w zamian, a tymczasem to oni daja mi tyle miłości, że nie potrafię nawet jej udźwignąć. Jestem szczęśliwa. Te dzieci nie mają nic, naprawdę nic, żyją w zniszczonych domach, brudnych, zero komfortu, bez internetu, bez ciepłej wody... ale ciągle się uśmiechają i dadzą wam wszystko.








Wolontariusze

Wolontariusze t ludzie z całego świata i to jest wspaniałe. To interesujący ludzie, mili, którzy uwielbiaja podróżować. Dużo rozmawiamy wieczorami na tarasie- o życiu, o Kambodży, o naszych planach, podróżach. Jednego wieczoru zbudowaliśmy naszą własnoręcznie wykonaną grę Monopoly! Jemy śniadanie razem, pracujemy razem, a wieczorem wychodzimy razem tańczyć - jesteśmy prawdziwa rodziną. Podtrzymujemy się na duchu. To dzięki wlontariuszom mój pobyt był taki cudowny.





Życie w Kambodży

Kambodża jest jednym z najbiedniszych krajów Azji. Ludzie sa bardzo uprzejmi, czułam sie tam bardzo bezpiecznie - bezpieczniej niż w Europie! To kraj z piękna duszą, która mimo strasznych przeżyć pozostaje dobra i ciepła. Sporo rozmawialiśmy z Kambodżanami. Opowiadali nam bolesną historię ich kraju. Pytali o nasze odczucia co do pobytu w Kambodży. Badzo nas szanowali za pracę, która wykonywaliśmy dla dzieci. Znali stowarzyenie dla którego pracowaliśmy i wiedzieli, że jesteśmy wolontariuszami.

Zawsze chciałam pojechać na wolontariat i jestem szczęśliwa, że mogłam go urzeczywistnić w Kambodży. Jeśli myślicie o czyms podbnym, przestańcie myśleć tylko ruszajcie w drogę! To naprawdę zmieni wasze życie, wasz sposób patrzenia na świat. I najwazniejsze - zrobicie coś iesamowitego dla tych, którzy tego potrzebują, potrzebuja Was. I nie bądźcie zaskoczeni jeśli ostatecznym rozliczeniu otrzymacie więcej niż oczekiwaliście - miłość i to niesamowite uczucie, że sprawiliście, że ktoś jest dzięki Wam szczęśliwy. 



















Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty